poniedziałek, 15 lipca 2019

Od Riodana cd Arris

-Oczywiście że nie,masz tu nawet od razu - mówiąc to,wyciągnąłem z kieszeni worek z monetami
-No dobrze,jesteśmy kwita. przymrużyła oczy,wyrywając mi go,po czym wstała
-Chcesz to mogę nawet robić Ci za montera i tak nie mam zbyt wiele do roboty - wyszczerzyłem się
-Chyba nie skorzystam.. burknęła widać dalej zła
-Poproszę zwykłą z sokiem dzikiej róży i dodatkiem miodu jak masz.A sobie najlepiej zaparz melisę -zarechotałem wściekle
-Phi,jak chcesz to dostaniesz wrzątkiem w twarz za takie odzywki - syknęła
-Oj już dobrze,dobrze królowo sztywności.. przewróciłem oczami
-Chyba zaraz dodam Ci kilka ran do kolekcji - strzeliła palcami u dłoni z sarkastycznym uśmieszkiem i zniknęła w kuchni.Phi,ale z niej brutal,mimo że na taką nie wygląda.
Skorzystałem z okazji i wyskoczyłem przez okno,robiąc to oczywiście cichaczem.Pognałem do kwiaciarni i kupiłem rosiczkę.Ale zaraz się wróciłem po mały bukiet fioletowych frezji.Gdy skoczyłem na daszek,spojrzałem w drugie,nierozbite okno by zorientować się czy jest już w pokoju dziewczyna.Odpowiedź była przecząca,więc nabazgrałem na lekko zakurzonym oknie - "sztywniara".Zaraz jednak zmyłem napis stwierdzając że może się serio zdenerwować i napisałem "przepraszam" dorysowując tu motylki i serduszka.Nie wyszły za pięknie ale się starałem.Gdy wlazłem przez okno,za stole stały już herbatki.Pięknie pachniały mmm.Położyłem też bukiet na jej łóżku a rosiczkę jako niewypalony żart,wyrzuciłem przez okno.Dziewczyna pojawiła się szybciej niż myślałem,rozczesując swoje długie włosy,szczotką.
-Myślałam już że ode mnie uciekłeś - zaśmiała się
-Nie no co ty,byłem ten..siku - wypaliłem zmieszany 
-Dopiero Ci się zachce po herbatce kibelka - złowrogi ton i diabelski uśmiech sprawiły że przeszyły mnie dreszcze
-To chyba sobie jednak odpuszczę - zaśmiałem się,owijając sobie wokół rany na ręce bandaż
-Nie no żartuję.Ale masz przynajmniej karę za włażenie do cudzego mieszkania bez zaproszenia - burknęła
-A ty masz karę za nieumyte okna - uniosłem dwa razy brwi do góry,znowu szczeniacko się ciesząc
<Arris?>

Od Arris cd Riodana


- Przypominam, że to ty włamałeś się do mojego domu i mnie ogłuszyłeś – burknęłam, zaczynając rozmasowywać nadgarstki. 
Trochę słyszałam o tutejszym władcy, ale przyznam szczerze, że żaden z usłyszanych mi epitetów nie określał go w rzeczywistości. Niektórzy go chwalili, inni wręcz przeciwnie, ale nikt nie mówił o tym, że był takim bucem. Przystojnym, bo przystojnym, ale jednak bucem. Pewnie powinnam darzyć go szacunek czy coś, ale aktualnie jedynie czułam jedynie irytację.
- Wybacz, wolałem być pewny, że mnie nie zaatakujesz – uśmiechał się półgębkiem, a w jego czerwonych oczach błyszczały iskierki wesołości.
Cała ta sytuacja go bawiła, podczas gdy ja byłam wściekła. Jeszcze kilka minut temu byłam przerażona i myślałam, że jestem skazana na łaskę możliwe że jakiegoś psychopaty. A to tylko władca tej półkuli postanowił złożyć mi wizytę.
- Oczywiście, że bym zaatakowała, w końcu włamałeś mi się do domu. Ale gdybyś ładnie zapukał, jak cywilizowana istota, zaprosiłabym cię do środka i może nawet poczęstowała herbatką – poprawiłam włosy, po czym westchnęłam cicho. Najgorsze emocje już ze mnie spłynęły, teraz pozostała już lekka irytacja. 
- O, jak już wspomniałaś o herbatce, to poproszę – wyszczerzył się.
Zamarłam, zaskoczona jego bezczelnością. Już nawet otworzyłam usta, by wyrazić swoją opinię, ale zauważyłam drobne skaleczenia na jego ramionach. Te płytkie już się zasklepiły, w przeciwieństwie do tych głębszych. Czyli to nie kamień, ale on wbił mi się przez okno. Uroczo. Co prawda, nie są to groźne rany, ale mogą nieco momentami przeszkadzać, na przykład przy kąpieli. Szybko mogłabym je zasklepić przy pomocy mojej mocy, ale cóż, nie moja sprawa. Jak nie poprosi, nawet z taką inicjatywą nie wyjdę. 
- Jak sobie wasza wysokość życzy – powiedziałam sarkastycznie, niedbale się kłaniając. – O, i mam nadzieję, że pieniądze za wymianę okna dostanę. W końcu, to nie ja je zbiłam
<Riodan?>.


niedziela, 14 lipca 2019

Od Riodana cd Arris

Przeszukiwałem sobie jak każdego dnia tereny swojej prawej półkuli Seoirse,gdy nagle poczułem nieznajomy zapach.Zacząłem pikować w dół niczym sokół polujący na swoją ofiarę za ścieżką woni perfum i wpadłem z hukiem,nie wyhamowując w okno jednego z budynków miasta Shaon. Szkła powbijały mi się w skórę.Zasyczałem,szybko je wyciągając.Moje skrzydła złożyły się a rogi i granatowe runy na ciele zniknęły.Usłyszałem że ktoś zmierza w moim kierunku.Szybko skoczyłem za szafę i gdy mój cel podszedł do krzesła,stanąłem za nim a właściwie za nią,krępując jej nadgarstki.Nie myśląc długo,jak to ja,walnąłem ją odruchowo w głowę by straciła przytomność.Wolałem najpierw bezpiecznie ocenić wroga i jego siły.Okazało się że to piękna,młoda niewiasta o śnieżnych,długich włosach i ciemnej karnacji.Ładnie to wyglądało,lubię przeciwieństwa.Gdy się ocknęła,nastała już noc.Usłyszałem drzemiąc jak się szarpie.Wstałem i szybkim ruchem zaświeciłem lampę.Nasze spojrzenia zetknęły się ze sobą.
-Kim jesteś i czego chcesz? warknęła wściekle
-Hm,powiedzmy że twoim władcą i na prawdę i w tej śmiesznej sytuacji - zaśmiałem się łobuzersko
-Ta ,na pewno.Lepiej złodzieju oddawaj moje skarby bo...!
-Bo co? kucnąłem przed nią,ściskając jej policzki jedną ręką
-Bo,bo...nic już... ściągnęła ze mnie wzrok,czując się bezradna
-Spójrz za siebie,niczego nie wziąłem.Nie potrzebuje takich rzeczy,jestem przecież facetem - burknąłem,wstając
Obróciła się by utwierdzić się w przekonaniu po czym znowu skierowała do mnie głowę.
-Więc dlaczego mnie uwięziłeś?prychnęła
-Bo nie wiem kim jesteś i co tu robisz.Nie ma Cię na liście moich mieszkańców miasta.
-A czy to takie ważne? spytała kpiąco
-No tak bo muszę chronić swoich mieszkańców przed obcymi.
-Ale ja na tych ziemiach mieszkam od zawsze? 
-Jakoś Cię wcześniej nie widziałem,mniejsza.Złożysz podanie i wszystko będzie cacy. rzuciłem,stając za nią i uwalniając ją z obojętną miną.Odskoczyła natychmiastowo,w bojowej odsłonie.
-Ale no bez takich.Nic Ci przecież nie zrobię i nie chcę walczyć - odparłem,opierając się o biurko
<Arris?>

Od Arris

Zdecydowanie był to jeden ze spokojniejszych dni, ruch nie był na szczęście za duży. Może to ze względu na pogodę, ale nie narzekałam na to jakoś specjalnie. Zdecydowanie dziś miałam jeden ze swoich spokojniejszych dni, a szum deszczu na zewnątrz wprawiał mnie w dodatkową melancholię. By zabić czas, szkicowałam leżącego na parapecie białego kocura. Jedyne stworzenie, na którego towarzystwo miałam dzisiaj ochotę.

W pewnym usłyszałam trzask tłuczonego szkła dobiegający z góry. Przestraszyłam się nagłego hałasu, podobnie jak mój model, który szybko odwrócił łebek w stronę schodów. Zmarszczyłam brwi, odłożyłam szkic i niepewnie ruszyłam w stronę hałasu. Właśnie na górze, nad zakładem, mieściło się moje mieszkanie, dlatego byłam zaniepokojona. Biżuterię, którą zazwyczaj noszę, dzisiaj postanowiłam nie zakładać i zostawić na górze. A jeżeli to złodziej? Ten diadem był jedyną rzeczą, która pozostała mi z dzieciństwa, a kolczyki były pamiątką po mojej opiekunce. Nie chciałabym ich stracić.
Ktoś rzucił kamieniem w moje okno, stąd ten hałas, ale w środku nie wyczułam nikogo. Podeszłam do zbitego okna i wyjrzałam przez nie, ale przez ścianę wody nie mogłam niczego dostrzec. Głupi żart dzieciaków? Mało możliwe, z tutejszą dziatwą miałam naprawdę dobry. Ale jak to któryś z nich, nie odpuszczę gówniarzowi.
Nie byłam pewna, ile czasu minęło kiedy się ocknęłam. Nawet nie byłam pewna, czy aby na pewno otworzyłam oczy – wokół mnie panowała nieprzenikniona ciemność. Chciałam się poruszyć, ale zdałam sobie sprawę, że jestem skutecznie unieruchomiona.
W nieco podlejszym nastroju wróciłam na dół. Miałam nieprzyjemnie wrażenie, że coś się zmieniło. Rozejrzałam się i zauważyłam jedynie, że mój puchaty biały model gdzieś sobie poszedł. Westchnęłam cicho i ruszyłam w stronę mojego krzesła. Poczułam nagle, jak ktoś chwyta moje nadgarstki i wykręca je do tyłu, a nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, chociażby krzykiem, ten ktoś mocno uderzył mnie w tył głowy, tym samym sprawiając, że straciłam przytomność. - Szlag by to – mruknęłam w ciemność. Moja sytuacja nie wyglądała ani trochę dobrze. Póki nie uda mi się uwolnić rąk, będę skazana na łaskę moich porywaczy.
<?>

wtorek, 9 lipca 2019

Witaj!

Hejka przybyszu! Oto planeta Seoirse,mogą mieszkać tu najróżniejsze istoty z najdalszych zakątków kosmosu!Nie wahaj się i dołącz,grzejemy już dla Ciebie miejsce.